Wyszukaj publikacje zawierające tekst: |
wersja do druku |
Rada wierzycieli to nie fasada. |
Rada wierzycieli to nie fasada Najlepiej sprawdzają się w radach wierzycieli najliczniejsi i nieuprzywilejowani uczestnicy obrotu gospodarczego. W publikowanych w prasie ocenach nowego prawa upadłościowego i naprawczego, po kilkunastu miesiącach jego obowiązywania, pojawia się pogląd, iż regulacja ta wbrew zapowiedziom właściwie nie dała wierzycielom zbyt wielu uprawnień, a organ przewidziany do ich reprezentacji - rada wierzycieli - jest w istocie instytucją fasadową, całkowicie uzależnioną od syndyka i sędziego komisarza. Takie przekonanie wyraził mec. Michał Tomczak ("Rz" z 24 lutego br. " Jak spacyfikować radę wierzycieli"). Uważa, iż rada wierzycieli, jeżeli w ogóle zostanie w postępowaniu upadłościowym powołana (a nie musi, jeśli sędzia komisarz sobie tego nie życzy), to w zasadzie żadnych faktycznych uprawnień nie ma. Jest organem fasadowym, całkowicie zależnym od dobrej lub częściej złej woli sędziego komisarza i syndyka. Z podobnymi poglądami nie sposób się zgodzić. Jest szybciej i sprawniej Ocena braku możliwości zaskarżenia niektórych postanowień w postępowaniu upadłościowym (art. 33 ust.1 pun) nie jest i nie może być jednoznaczna. Przepis ten jednak ustawodawca umieścił w prawie upadłościowym i naprawczym nie dla wygody i komfortu sędziów komisarzy, lecz dla zdynamizowania postępowania upadłościowego i szybszego zaspokojenia wierzycieli. I jak się wydaje, skutek taki w dużej mierze osiągnął. Postępowania upadłościowe, obfitujące z natury w skomplikowane problemy prawne i ekonomiczne, toczą się zdecydowanie szybciej i sprawniej niż prostsze merytorycznie sprawy rozpoznawane przez sądy cywilne czy gospodarcze, gdzie stosuje się wszystkie przepisy k.p.c. Nie jest tajemnicą, iż rzeczywiście rady wierzycieli w postępowaniach upadłościowych nie są powoływane zbyt często. Ale powód takiego stanu jest zgoła odmienny od sugerowanego przez mec. Tomczaka. Dzielenie się odpowiedzialnością Co do zasady, najczęściej wierzyciele w ogóle nie przejawiają inicjatywy w przedmiocie powołania rady, choć oczywiście zdarzają się wyjątki. Powód tego wydaje się całkiem oczywisty. Udział w pracach rady jest przywilejem, ale i obowiązkiem, zawsze uciążliwym i pochłaniającym czas, pracą bez wynagrodzenia. Mimo mojego długoletniego doświadczenia nie potrafiłbym wskazać ani jednego przypadku, że uprawnieni wierzyciele wyrazili wolę powołania rady wierzycieli i spotkali się z odmową sędziego komisarza. W praktyce najczęściej inicjatywa powołania rady wierzycieli pochodzi od syndyka lub sędziego komisarza. Przy czym, co ciekawe, częściej do powołania rady wierzycieli dążą sędziowie z mniejszym doświadczeniem w sprawach upadłościowych. Oczekują oni od rady pomocy w podjęciu trudnych i bywa kontrowersyjnych decyzji (na przykład o zawarciu ugody w sporze) oraz współdziałania z syndykiem. Oczywiste jest, iż chodzi także o podzielenie się z wierzycielami odpowiedzialnością. Uszczknąć coś dla siebie Sędziowie z dłuższym stażem (także syndycy), co zrozumiałe, odważniej samodzielnie podejmują trudne decyzje, ale jednocześnie w pamięci mają także negatywne doświadczenia ze współpracy z radami wierzycieli. Pamiętają, że powołani w jej skład wierzyciele często wcale nie mieli woli pracy na rzecz ogółu wierzycieli, a zainteresowani byli wyłącznie własnym interesem. Bywało, że jedynym motywem ich udziału w radzie była chęć znalezienia się blisko syndyka w nadziei, iż może w ten sposób uda się coś załatwić dla siebie. Zdarzało się też w końcu, że nie mogąc przekonać syndyka do rozwiązań leżących w ich indywidualnym interesie, podejmowali uchwały złośliwe, nierozsądne i paraliżowali tok postępowania. Zwołanie rady, ze względu na systematyczną absencję członków, bywało tak trudne, iż praktycznie uniemożliwiało podjęcie jakiegokolwiek działania. Ostatni w kolejce To oczywiste, że rady wierzycieli nie muszą być wyłącznie złe - niekompetentne, interesowne czy nierozsądne. Zdarza się także, że zdecydowanie dobrze służą pomocą syndykowi w podejmowaniu decyzji, a interes ogółu wierzycieli potrafią potraktować tak samo poważnie jak własny. Najlepiej chyba sprawdzają się w radach wierzyciele z dawnej VI, a obecnie III kategorii zaspokojenia - ci z natury najliczniejsi i nieuprzywilejowani ustawą uczestnicy obrotu gospodarczego. Będąc faktycznie ostatni w kolejce po środki z podziału masy upadłości, chcąc zadbać o swój interes, muszą działać także w interesie wierzycieli, którym z mocy prawa przysługuje zaspokojenie wcześniej. Mirosław A. Kamiński Autor jest syndykiem, członkiem Stowarzyszenia Praktyków Prawa Upadłościowego i Likwidatorów, rzecznikiem prasowym Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Syndyków i Likwidatorów |