Wyszukaj publikacje zawierające tekst:
 
wersja do druku
Sąd sądem, ale Sprawiedliwość musi być po naszej stronie
Gazeta Sądowa nr 5 - maj 2006r.
Sąd sądem, ale Sprawiedliwość musi być po naszej stronie.

Tytułowe zdanie tekstu pochodzi z jednej z kultowych polskich komedii. Wypowiedziała je znająca życie babcia, wręczając udającym się na rozprawę sądową członkom rodziny kilka granatów, tak na wszelki wypadek.
Z jakiegoś powodu obraz ten coraz częściej mi się przypomina.

Odkąd sięgam pamięcią, zawsze się zdarzało, iż co jakiś czas obowiązujące w Polsce przepisy prawa formację aktualnie sprawującą władzę dotkliwie uwierały.
Wszystkie ustawy, z zasadniczą włącznie zawierają w swojej treści liczne ograniczenia, z którymi co do zasady władza często godzić się nie chce.
Gdy jest na to dość czasu, determinacji politycznej i co tu ukrywać siły, można zawsze podjąć próbę uchylenia bądź zmiany dokuczliwych przepisów.
W innych przypadkach prawo bywało zawsze mniej lub bardziej brutalnie naginane do aktualnych potrzeb rządzących. Takie praktyki, poddawane najczęściej ostrej krytyce przez przeważającą część środowiska prawniczego i z zasady wszystkie partie opozycyjne, zawsze bywały mniej lub bardziej przekonywająco uzasadniane przez prawników z otoczenia formacji sprawującej władzę.
Ogłaszane przed laty przez św.p. profesora Lecha Falandysza kontrowersyjne uzasadnienia do naginania prawa przeciwnicy szybko ochrzcili od jego nazwiska mianem falandyzacji prawa, niedługo później mowa była o jego jaskiernizacji.
Aktualnie sprawująca władzę w Polsce koalicja, na przekór nazwie partii w tej koalicji wiodącej, która wprost wskazywałaby na jej silne przywiązanie do legalizmu także nie wyzbyła się ciągot do kontestowania obowiązującego prawa i naginania go do bieżących potrzeb (vide: pokrętne interpretacje terminów budżetowych, wybór przewodniczącej KRRiT, ostra krytyka orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego itp.)
Żadna władza w Polsce nie miała nigdy większych kłopotów ze znalezieniem dyspozycyjnych ekspertów gotowych w swoich opiniach poprzeć najbardziej nawet kontrowersyjny jej pogląd. I nie należy się temu szczególnie dziwić.
Prezydent Rzeczpospolitej, premier rządu, minister czy wreszcie rządząca formacja jest dla prawnika, często wybitnego i uznawanego za autorytet klientem, którego poglądy i interes ma on popierać i stosownie uzasadnić.
I jest klientem najbardziej pożądanym, bo za zawsze za usługę ma czym sowicie się odwdzięczyć.
Dziś problemem prawnym o najwyższym znaczeniu zdaje się być, czy lider jednej z partii wchodzących w skład koalicji rządowej jest, jak dotąd powszechnie uważano, człowiekiem karanym za przestępstwa umyślne ścigane z oskarżenia publicznego, czy też jak coraz głośniej słychać należy przymknąć na wyroki oko, bo czyny wprawdzie były karalne, ale jednak zostały one popełnione wyłącznie z pobudek politycznych.
Wszystkim, którzy chcieliby owego lidera wybielić, a prawomocne wyroki niezawisłych sądów zlekceważyć, warto byłoby przypomnieć, iż Irlandzka Armia Republikańska (IRA) fundusze na działalność jak najbardziej polityczną czerpała przede wszystkim z rabowania banków.
Niewątpliwie interesującym z punktu widzenia obowiązującego prawa będzie z pewnością uzasadnienie umorzenia postępowania w sprawie rozliczenia (a właściwie jego braku) publicznej zbiórki środków „na ratowanie Stoczni Gdańskiej). Owa zbiórka, co istotne w sprawie, była prowadzona (bez zezwolenia i stosownej dokumentacji) przez jedną ze „społecznych” rozgłośni radiowych, dziś ogromnie z formacją rządzącą zaprzyjaźnioną.
Dla nikogo w Polsce od lat już nie jest tajemnicą, iż z owych zebranych publicznie środków do Stoczni nie trafiła ani jedna złotówka.
Wiadomo z doniesień medialnych, iż część środków Radio spożytkowało na zupełnie inne (podobno także w swoim przekonaniu szczytne) cele, pozostała zaś część trafiła w niejasnych okolicznościach na prywatny rachunek maklerski osoby fizycznej, ale także z rozgłośnią związanej.
Oczywiste jest, iż gdyby opisane w mediach zarzuty dotyczyły kogokolwiek innego sprawa z pewnością musiałaby zakończyć się wyrokiem skazującym.
Z radiowej wypowiedzi prominentnego urzędnika prokuratury można było jednak odnieść wrażenie, iż w tym przypadku żadnej sprawy w ogóle nie będzie.
Prokuratura wprawdzie została przymuszona do zbadania sprawy lecz już nie mogę się doczekać niesłychanie ciekawego uzasadnienia postanowienia o umorzeniu postępowania.

Swoją drogą ciekawe jest jaką nazwą zostanie ochrzczona aktualnie stosowana praktyka omijania i naginanie prawa oraz obyczaju – czy powstanie ona tym razem raczej od nazwiska czy raczej od nazwy wiodącej formacji politycznej.
W kontestacji obowiązującego prawa i porządku konstytucyjnego mają przecież wyraźne zasługi zarówno lider wiodącego ugrupowania jak i cała formacja rządząca.
A może to jeden z koalicjantów zasłuży się na tym polu jeszcze bardziej. Być może w końcu nowego znaczenia nabierze śpiewane przez pląsających na wiecu wyborczym działaczy hasło: „Polskę trzeba zlepperować”.

Mirosław A. Kamiński
Autor jest syndykiem, członkiem Stowarzyszenia Praktyków Prawa Upadłościowego i Likwidatorów, rzecznikiem prasowym Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Syndyków i Likwidatorów