Kontakt
Ireneusz Kaczorek aka@syntrio.waw.pl
Mirosław Kamiński m.a.kaminski@syntrio.waw.pl
Biuro Syndyka
Marzena Borysiak
biuro@syntrio.waw.pl
|
|
|
O nas
Strona internetowa, którą zdecydowali się Państwo odwiedzić w całości poświęcona jest problemom przedsiębiorstwa w kryzysie. Ów kryzys czasem udaje się opanować poprzez sanację, postępowanie naprawcze lub układ z wierzycielami, czasem kończy się upadłością.
Stronę stworzyło trzech aktywnych zawodowo, stale współpracujących ze sobą syndyków z Warszawy: Ireneusz A. Kaczorek, Mirosław A. Kamiński i Dariusz L. Siewicz.
Na jej łamach chcemy podzielić się naszymi doświadczeniami i poglądami, o których będziemy pisać ale nie ukrywamy, iż przy okazji chcemy dowiedzieć się jak z licznymi problemami w postępowaniach upadłościowych radzą sobie koledzy. Deklarujemy także, iż chętnie odpowiemy na pytania nurtujące przedsiębiorców, którzy popadli w kłopoty. Być może w takim przypadku upadłości jeszcze da się uniknąć.
Na stronie będziemy zamieszczać systematycznie nasze oferty dotyczące sprzedaży majątku objętego masą upadłości w prowadzonych postępowaniach, a także ciekawe propozycje ewentualnej współpracy w ramach działalności gospodarczej kontynuowanej w upadłości.
|
|
|
|
|
|
Publikacje
Wyszukaj publikacje zawierające tekst:
| |
wersja do druku | Szpital ma długi? Donos na komornika. | Prawo Europejskie w praktyce nr 3 marzec 2007 | Szpital ma długi? Donos na komornika.
Według treści art. 68 ust. 2 Konstytucji RP „obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych”. Gdy zatem co jakiś czas dowiadujemy się, iż ze względu na gigantyczne zadłużenie szpitale nie są już w stanie leczyć pacjentów to oczywiste jest, iż odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponoszą władze publiczne. To one bowiem są zobowiązane prawem do właściwego zorganizowania i zapewnienie finansowania systemu opieki zdrowotnej.
Skąd biorą się długi szpitali?
Szpitale, by mogły wypełniać swoją misję, czyli leczyć pacjentów, muszą zatrudnić lekarzy, pielęgniarki, zakupić lekarstwa, sprzęt diagnostyczny, wreszcie zapewnić utrzymanie budynków, ogrzać je, posprzątać i co jakiś czas wyremontować. Zaniedbywanym właściwie od zawsze pracownikom muszą w końcu podwyższyć wynagrodzenia, bo inaczej wyjadą oni do znacznie lepiej płatnej pracy za granicą. To wszystko kosztuje. O tym ile kosztuje w rzeczywistości, decyduje rynek. O tym zaś jakim budżetem będzie dysponował szpital zadecyduje arbitralnie władza publiczna: przyznając środki, limity i określając wartość poszczególnych medycznych procedur. Obiektywnie więc, to rozbieżność między rzeczywistymi potrzebami szpitala a przyznanymi mu przez władzę publiczną środkami finansowymi powoduje narastanie długów.
Gdy szpitalom nie wystarcza pieniędzy na pokrycie niezbędnych, poniesionych kosztów, z konieczności przestają płacić wymagalne zobowiązania, coraz bardziej się zadłużają a w końcu stają się niewypłacalne. W podobnych okolicznościach na, wniosek niewypłacalnego przedsiębiorcy (ma go obowiązek złożyć nie później niż w terminie 14 dni od daty powstania niewypłacalności) lub każdego z jego wierzycieli sąd musiałby ogłosić mu upadłość. Wobec szpitali postępowania upadłościowego prowadzić nie można.
Ustawa z 28 lutego 2003r. prawo upadłościowe i naprawcze (podobnie zresztą jak regulacja ustawą uchylona) wyłączyła możliwość ogłoszenia szpitalowi upadłości (podstawa - art.6 puin). Dostawcy leków, zakłady energetyczne, dostarczające ciepło itp., także pracownicy, którym szpital nie wypłacił należnych pieniędzy, mogą oczywiście o nich zapomnieć i przestać się upominać. Tak pewnie byłoby najlepiej i dla szpitali i dla władz publicznych.
Gdy jednak wierzyciele nie zechcą w zastępstwie władz publicznych utrzymywać szpitali, aby należne pieniądze odzyskać muszą skorzystać z drogi sądowej - najpierw uzyskać wyrok (nakaz zapłaty), potem złożyć wniosek o wszczęcie egzekucji. Dysponując wnioskiem wierzyciela, prawomocnym, wydanym w imieniu Rzeczpospolitej wyrokiem sądu, zaopatrzonym w klauzulę wykonalności komornik od wszczęcia egzekucji uchylać się nie może – za bezczynność może bowiem ponieść odpowiedzialność.
Na kogo donos do prokuratury
Kierowanie doniesień do prokuratury na „bezdusznych komorników” i utrzymywanie, że to oni właśnie swoim działaniem narażają pacjentów szpitala na utratę zdrowia lub życia jest kompletnym absurdem. Dyrektorzy szpitali powinni chyba raczej donieść na siebie samych i (lub) ewentualnie na swoich zwierzchników. Za zorganizowanie i sfinansowanie opieki zdrowotnej na mocy konstytucji odpowiadają władze publiczne, a nie wierzyciele (dostawcy energii elektrycznej, ciepła, leków itp.), nie sądy, zgodnie z prawem wydające nakazy zapłaty, wreszcie też nie komornicy ( także funkcjonariusze publiczni). Ze swoich obowiązków nie wywiązały się władze publiczne i to one w rzeczywistości doprowadziły do zagrożenia życia i zdrowia pacjentów, a w związku z tym to one właśnie powinny ponieść za to odpowiedzialność. Tłumaczenie ministra zdrowia, iż winny jest wyłącznie dyrektor szpitala, bo nie okazał się dość dobrym menadżerem, albo co najwyżej jego organ założycielski – któremu władza publiczna przekazała kompetencje nadzorcze nie mogą być potraktowane poważnie. Z jednej strony, trzeba zważyć, że każdy dyrektor szpitala musi działać w rzeczywistości faktycznej i prawnej stworzonej przez władzę publiczną. Z drugiej strony, za ewentualne nietrafne decyzje personalne, brak nadzoru i w rezultacie za złe wyniki podległych ludzi zawsze odpowiada ich zwierzchnik. Odpowiada oczywiście także za skutki przekazania swoich kompetencji innym.
Zakazać egzekucji wobec szpitali?
Dyrektorom szpitali, którzy chcą naprawić dramatyczną sytuację poprzez doniesienia do prokuratury na starannie i uczciwie wykonujących swoje obowiązki komorników można by wskazać inne, równie niedorzeczne, ale zgodne z tą samą logiką rozwiązanie.
Można przecież ustawowo wyłączyć publiczne, samodzielne zakłady opieki zdrowotnej, podobnie jak z możliwości ogłoszenia im upadłości, także z możliwości prowadzenia przeciw nim egzekucji komorniczej i skarbowej. To może uczynić władza publiczna – wykonawcza wspólnie z ustawodawczą - przygotowując i doprowadzając do uchwalenia stosownej ustawy. Problem zostałby rozwiązany radykalnie i natychmiast – oczywiście kosztem wierzycieli i z pewnością nie na długo. Żaden ze szpitali nie musiałby już wtedy spłacać istniejących aktualnie długów, tylko, kto by mu jeszcze kiedyś dostarczył leki, sprzęt medyczny albo załatał dach. Może wtedy, gdyby za wszystko zapłacił gotówką z góry.
Oczywiste jest, iż problemu finansowania opieki zdrowotnej nie da się rozwiązać ani szybko, ani przy użyciu cudownych, prostych recept. To się nigdy i nikomu na świecie nie udało. Truizmem także jest, iż nie da się go rozwiązać także bez długofalowego, wieloletniego programu, opracowanego przez fachowców. Trzeba jednak rozumieć, iż program taki mógłby zadziałać tylko wtedy, gdyby na jego kształt i realizację, ponad partyjnymi podziałami zgodziły się wszystkie znaczące siły polityczne - aktualnie rządzący, oraz opozycja, która być może będzie rządzić po kolejnych wyborach. Gdy zaś jak dotąd, każda kolejna władza będzie zaczynać od wywracania do góry nogami tego, co zaczęli poprzednicy, to może być tylko gorzej. Zamiast mozolnie naprawiać niewydolny system będzie ciągle łatać dziury albo gorzej, gasić kolejne, coraz częściej wybuchające pożary.
P.s.
W ostatnich dniach pojawiło się w mediach kolejne, „cudowne” rozwiązanie problemu długów szpitali. Według jego autorów, publiczne szpitale powinny czym prędzej przekształcić się w spółki prawa handlowego i przejmując posiadany majątek rozpocząć działalność od zera – czyli bez długów. Jak rozumiem, istniejących wcześniej długów szpitali nikt zatem nie musiałby już spłacać. Rozwiązanie faktycznie byłoby świetne, gdyby nie fakt, iż jest oczywiście sprzeczne z prawem.
Mirosław A. Kamiński
Autor jest syndykiem, członkiem Stowarzyszenia Praktyków Prawa Upadłościowego i Likwidatorów, rzecznikiem prasowym Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Syndyków i Likwidatorów | |