Kontakt
Ireneusz Kaczorek aka@syntrio.waw.pl
Mirosław Kamiński m.a.kaminski@syntrio.waw.pl
Biuro Syndyka
Marzena Borysiak
biuro@syntrio.waw.pl
|
|
|
O nas
Strona internetowa, którą zdecydowali się Państwo odwiedzić w całości poświęcona jest problemom przedsiębiorstwa w kryzysie. Ów kryzys czasem udaje się opanować poprzez sanację, postępowanie naprawcze lub układ z wierzycielami, czasem kończy się upadłością.
Stronę stworzyło trzech aktywnych zawodowo, stale współpracujących ze sobą syndyków z Warszawy: Ireneusz A. Kaczorek, Mirosław A. Kamiński i Dariusz L. Siewicz.
Na jej łamach chcemy podzielić się naszymi doświadczeniami i poglądami, o których będziemy pisać ale nie ukrywamy, iż przy okazji chcemy dowiedzieć się jak z licznymi problemami w postępowaniach upadłościowych radzą sobie koledzy. Deklarujemy także, iż chętnie odpowiemy na pytania nurtujące przedsiębiorców, którzy popadli w kłopoty. Być może w takim przypadku upadłości jeszcze da się uniknąć.
Na stronie będziemy zamieszczać systematycznie nasze oferty dotyczące sprzedaży majątku objętego masą upadłości w prowadzonych postępowaniach, a także ciekawe propozycje ewentualnej współpracy w ramach działalności gospodarczej kontynuowanej w upadłości.
|
|
|
|
|
|
Publikacje
Wyszukaj publikacje zawierające tekst:
| |
wersja do druku | Chorobę polskiego parlamentu można szybko wyleczyć | Prawo europejskie w praktyce nr 10 2006r. | Chorobę polskiego parlamentu można szybko wyleczyć
Wyemitowane przez TVN „taśmy prawdy”, czy jak uważają inni „taśmy pół-prawdy”, obnażyły w niesłychanie ostry sposób poważną chorobę polskiego parlamentaryzmu. I z tego punktu widzenia bardzo dobrze się stało. Wszyscy potrzebowaliśmy takiego szoku.
Owa choroba prześwitywała czasem w polskim sejmie już wcześniej. Zawsze ujawniała się w sytuacjach kryzysowych, gdy rządząca w kraju koalicja nie była w stanie cywilizowanymi metodami, poprzez porozumienie klubów parlamentarnych zapewnić sobie w sejmie wystarczającej większości.
Zawsze wtedy zaczynały się podchody do małych kół poselskich ale i pojedynczych posłów, kierowane bywały do nich prośby, groźby, rozmaite obietnice – czasem przybierające formy ordynarnego przekupstwa. Teraz wybuchł skandal, bo taką sytuację miliony Polaków zobaczyły wielokrotnie na własne oczy – w telewizji.
Jako lekarstwo dla istniejącej patologii jeszcze przed wybuchem afery taśmowej wskazywano pilną zmianę ordynacji wyborczej tak by, partia która uzyska w wyborach najlepszy wynik otrzymywała jako premię ponad 50% miejsc w sejmie (PiS), lub mniej pilną zmianę ordynacji, na większościową z jednomandatowymi okręgami wyborczymi (PO).
Obie propozycje są dość kontrowersyjne i obie wymagałyby zgody i budowy większości konstytucyjnej w parlamencie, na którą w tej sprawie w przewidywalnej przyszłości raczej szans nie będzie.
Może zatem warto byłoby zgłosić propozycję kompromisową, co do realizacji której stosowna większość pewnie mogłaby się znaleźć.
Większość posłów wybieranych do sejmu (poza tak zwanymi posłami niezależnymi) startuje w wyborach z list partyjnych.
Mandat otrzymują oni w końcu na cztery lata przede wszystkim dlatego, iż wyborcy chcą by realizowani oni program partii z listy której zostali wybrani.
Zmiana przez posła barw klubowych w trakcie kadencji, niezależnie od jej faktycznej przyczyny i motywacji osobistej, zawsze jest oczywistym sprzeniewierzeniem się woli wyborców i z tego punktu widzenia musi być oceniona jako naganna. A zatem nie powinna być w ogóle możliwa.
Zgódźmy się zatem na zasadę, by poseł, który w trakcie kadencji tak diametralnie zmienił poglądy, iż nie może lub nie chce już być członkiem swojego klubu, tracił mandat w ogóle.
Wtedy na jego miejsce wchodziłby do sejmu kolejny pod względem liczby
uzyskanych głosów kandydat z tego samego okręgu wyborczego, ale niekoniecznie wcale z tej samej partii (podobnie jak dzieje się w przypadku śmierci posła, czy objęcia przez niego stanowiska w administracji, którego z mandatem posła łączyć nie wolno).
W czym jednak proponowane rozwiązanie byłoby lepsze od istniejącego?
Poza automatycznym niejako wyrugowaniem z życia publicznego oczywistej, jak się wydaje patologii, polegającej na możliwości handlowania przez partię rządzącą stanowiskami w administracji i stosowaniu innych dwuznacznych moralnie praktyk spowodowałoby ono niewątpliwie zdecydowanie większą skłonność partii, których przedstawiciele zasiadają w sejmie do porozumienia.
Partie tworzące koalicję musiałyby w końcu uczciwie uzgodnić naprawdę wspólny, możliwy do realizacji program, który byłby w końcu wypadkową programów koalicjantów. Wtedy rząd miałby rzeczywiście szansę na stabilne poparcie, a o kolejnych wyborach nie trzeba byłoby rozmawiać częściej niż co cztery lata.
Z drugiej strony budowa kolejnej większości parlamentarnej opartej na tzw. posłach dietetykach, sprzeniewierzających się swoim wyborcom uciekinierach z innych partii, czy też za różne przewinienia z partii tych wyrzuconych, wreszcie na głosach po prostu kupionych może wprawdzie w krótkiej perspektywie pozwolić na przepchniecie jeszcze jednej, czy dwóch istotnych dla rządzącej partii ustaw.
W perspektywie dłuższej może jednak spowodować tylko nieodwracalne szkody.
Mirosław A. Kamiński
Autor jest syndykiem, członkiem Stowarzyszenia Praktyków Prawa Upadłościowego i Likwidatorów, rzecznikiem prasowym Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Syndyków i Likwidatorów | |